sobota, 16 lutego 2013

Rzut na głęboką wodę - faktury

Temat polegał na tym, aby w pomieszczeniu architektonicznym w perspektywie jednobiegowej umieścić przedmioty o kolorze jasnym, ciemnym oraz o fakturze szkła i lustra. Cóż, był to mój pierwszy kontakt z rysowaniem jakichkolwiek faktur i szczerze powiedziawszy rysowałam jest dość instynktownie... "na czuja". Nie jestem pewna, czy dobrze wyszło. Powierzchnia lustrzana miała znajdować się na tych figurach przy prawej ścianie, ale nie bardzo mi wyszły... Idę próbować dalej!


PS. Tak, ta powierzchnia szklana nad ośmiościanem miała być lekko pochylona!

Prosta nie jest prosta

Oto kilka moich prac z ostatniego miesiąca. Te są skończone, a kolejną prawdopodobnie skończę jeszcze dzisiaj. Oczywiście jak na człowieka przystało dodaję te, które mi wyszły! Chociaż z tym pierwszym rysunkiem... Cóż, teraz wiem, że nie można umieszczać obu zbiegów na kartce, gdy rysuje się wnętrze. Po za tym dopiero od niedawna rysuję "od ręki" proste. Bardzo długo praktykowałam rysowanie od tzw. "patyczków". Czyli bierzemy taką cienką, drewnianą listewkę i wykorzystujemy jak linijkę. Efekt? Nie jestem w stanie narysować prostej linii.

Pokój nastolatka
Bryła w aksonometrii

Znów widać, że zdjęcia są najlepszym krytykiem, a oko bardzo szybko się przyzwyczaja. Wcześniej nie zauważyłam, że tło z prawej strony bryły tak mocno spada w dół...

My name is No-Name.

Jak powszechnie wiadomo genialne pomysły wpadajom człowiekowi do głowy, kiedy się najmniej tego spodziewa lub... gdy musi się uczyć. Należę do osób, które nie lubią geografii, podstaw przedsiębiorczości oraz nie jestem też wielką fanką przysposobienia obronnego. Jako, że głównie na tych przedmiotach (w szczególności na geografii) nagle dostaję przypływu kreatywności, ponieważ wszystko jest ciekawsze byle nie słuchanie o glebach i warstwach wodonośnych... zwykle to na tym przedmiocie powstają moje lepsze prace w formacie "mini" na czystej kartce, którą akurat znalazłam w zeszycie.

Odbiegłam od tematu. Niedawno, może jakiś miesiąc temu, może dwa miałam dużo sprawdzianów i zamiast się uczyć rysowałam coś-nie-coś w szkicowniku łącząc ze sobą z pozoru nie pasujące elementy. I tak oto powstało moje ukochane No-Name. Połączenie kobiety, koziorożca oraz kozy lub czegoś kopytnego, co od czasu do czasu zmienia formę na taką z sześcioma rękami, czemu nadałam rodzaj nijaki. Cechą charakterystyczną są rogi oraz uśmiech-usta, które są... coś jakby pionowymi dziurami w skórze, płaski nos i podłużne oczy wypełnione... no w zasadzie niczym, bo są puste lub po prostu czarne. Dlaczego akurat tak? Skąd mam to wiedzieć? Stworzyłam to, czy co?...No cóż... Niemniej stało się to moją ulubioną postacią i elementem najczęściej występującym w szkicowniku A5.

Zapoznanie z postacią:


Czasami po prostu boję się tego, co może siedzieć w mojej głowie... Miejmy nadzieję, że tam zostanie i nie zostanie uwolnione... bo wtedy nie chciałabym już być na tej planecie...

piątek, 15 lutego 2013

Koń jaki jest każdy widzi.

Uczę się rysunku technicznego od dwóch lat. Czy jestem zadowolona z moich postępów? Średnio-umiarkowanie. Jakoś mi idzie, ale sądzę, że po takim czasie powinnam zdecydowanie lepiej rysować. Więc nie ma co się dan tym rozczulać tylko brać się do roboty i ćwiczyć dalej!

W ramach rozpamiętywania postanowiłam jednak wrzucić kilka moich starych prac. Jedne są lepsze, inne gorsze. Ustawione są chronologicznie.

Moja pierwsza martwa natura w życiu. Nie wyszła w cale tak najgorzej...
Druga martwa natura. Obie rysowałam gdzieś w styczniu - lutym 2012.


Również jeden z pierwszych portretów.
Ćwiczenie koła drabiniastego. I (znów) pierwszy kontakt z elipsami
Plener w Bierkowicach pod Opolem. Bardzo dobrze zachowany młyn.
Pewnego dnia postanowiłam, że narysuję wiatrak. I tak oto przez parę godzin bawiłam się konstrukcją.
Obrazek zainspirowany przeczytanym opowiadaniem z antologii "Rakietowe Szlaki. Tam I"
Jak pierwszy raz poproszono mnie bym narysowała zameczek to miałam łzy w oczach, ale jakiś czas temu jakoś tak samo wyszło i ta-da! mamy zamek ze smokiem.



 Liczę się z tym, że nie są one najlepsze, ale wciąż się uczę...

Dawno, dawno temu...

Postanowiłam założyć tego bloga, ponieważ jestem osobą, która lubi dzielić się tym co właśnie zrobiła, przeczytała etc. etc.. Chcę dostać się na studia architektoniczne, co jest moim celem od... jakiejś czwartej klasy podstawówki... Zawsze byłam osobą zdecydowaną, od lat dziecinnych.

Jak wiadomo na większości uczelni jest  wstępny egzamin, który należałoby zdać, więc nie ma co marudzić, tylko trzeba rysować, rysować i jeszcze raz rysować. Kiedy stwierdzamy, że nasz rysunek jest cudowny, idealny i taki "ą-ę". To znak. To znak, że nie jesteśmy w tym dobrzy, co więcej oznacza to, że jesteśmy beznadziejni. Bóg akurat obdarzył mnie dość specyficzną cechą, dzięki której tworzę wokół moich prac taką chmurkę nienawiści. Patrzę i myślę "Jezu, dlaczego taki maszkaron wyszedł spod mojej ręki?", potem przychodzi ktoś i mówi "O jak ładnie!". I już jestem gotowa.

NIENAWIDZĘ TEGO TYPU OPINII!

Nic nie wnoszą. Wolę już konstruktywną krytykę, która przynajmniej jest w stanie w jakiś sposób mnie nakierować na dobre tory. Myślę, że to by było na tyle we wstępie...

Prowadzę również inne blogi, do których obejrzenia zachęcam. Adresy znajdują się w zakładce "Imbirowe...".

Pozdrawiam,
Anna.